19 listopada 2014

Rozmowa z twórcami filmu „Bobry” - Hubertem Gotkowskim i Marcinem Kabajem


Jagoda Haloszka: Wyreżyserowaliście film „Bobry”. Opowiedzcie czytelnikom jak wpadliście na pomysł stworzenia filmu o powrocie grupy punkrockowej i czemu nazwaliście tę kapelę Bobry, czy któryś z Was jest fanem tych bardzo pożytecznych zwierząt?
Hubert Gotkowski:  W Rzeszowie jest bardzo dużo bobrów. Pomysł na tytuł filmu „Bobry” to zasługa Marcina. Siedzieliśmy na plantach w Rzeszowie i zastanawialiśmy się nad tytułem filmu i wtedy wyszedł bóbr. Marcin powiedział „O bóbr!”  i tak zostało.  A jeśli chodzi o film to wszystko zaczęło się 4 lata temu. Ja zacząłem pisać film o śmierci i po napisaniu kilkunastu kartek wysłałem to do Marcina, który był wtedy w Irlandii, z pytaniem czy to ma sens. Marcin wtedy wysłał mi odpowiedź „Nie chce mi się tego czytać, zacząłem pisać swój film, więc przeczytaj mój. Jak ty przeczytasz mój to może ja wtedy spojrzę na twój”. Zacząłem czytać scenariusz Marcina i bardzo mi się spodobały postacie, które tam opisał. Zacząłem czytać od sceny w szalecie i stwierdziłem, że albo go przekonam, żeby mi dał te postacie albo mu je ukradnę. Marcin a ty przeczytałeś to w ogóle?
Marcin Kabaj: Zrozumiałem nawet. Pierwszych pomysłów Huberta w scenariuszu nikt nie rozumie, tylko ja rozumiem. Są pisane takim szyfrem, że najpierw trzeba je wysłać do mnie. Rozszyfrowuje to i odsyłam mu z komentarzem czy mi się podoba.
H.G.: To jest prawda. Bo ja czasami daję pierwsze teksty mojej żonie. Ona boi się tego czytać. Gdy jest przy trzecim zdaniu ma do mnie tysiąc pytań. Ja mam ten problem, że w filmie mój główny bohater w pierwszym zdaniu nazywa się Marcin, w trzecim Jurek, a w siódmym Tomek. Wracając do pytanie to tak właśnie się zaczęło.

Czy film „Bobry” jest tylko dla fanów muzyki punk? Czy każdy znajdzie tam coś dla siebie?
H.G: Mogę zacytować tutaj Roberta Jarocińskiego, którego zapytano dla kogo jest ten film. On wtedy powiedział piękne zdanie. „Film Bobry jest dla każdego który choć raz w życiu był w szalecie miejskim.”
J.H.: I zna ten ból?
H.G.: Bo ja wiem, czy to jest ból? To jest tak jak film sensacyjny. Jak rozpakowanie prezentu. Nigdy nie wiesz co będzie w środku.
M.K: Spotykamy się z różnymi reakcjami, raczej pozytywnymi. Nawet od samych punkowców.
H.G.: To jest film zdecydowanie dla wszystkich.

Filmem pokazujecie, że można przełamać oklepany schemat komedii.  Jak wpadliście na ten pomysł?
M.K.: To wszystko pojawia się w czasie dyskusji. Ja chciałem tą moją cześć filmu kręcić jako paradokument o ekipie punkowej. Może faktycznie chciałem pójść  trochę stereotypowo, ale Hubert stwierdził, że mamy zrobić coś czego nie ma. Wypośrodkowaliśmy to i wyszła abstrakcyjna komedia.
H.G.: To nigdy nie było naszym założeniem łamanie stereotypów. Fajnie, że to zrobiliśmy, ale nie planowaliśmy tego.

Powiedzcie skąd czerpiecie inspiracje na Wasze filmy? Przypomnijmy czytelnikom, że „Bobry” nie są Waszą pierwszą produkcją.
H.G.: Tak, to prawda. Nie jest to nasz pierwszy film. A pomysły czerpiemy z życia, ale to jest taka głupia, banalna odpowiedź. Wiesz co, ja miałem tak ostatnio, że zerwałem się o piątej nad ranem i spisywałem na sześciu kartkach A4 mój sen, bo stwierdziłem, że to jest bardzo dobry materiał na film i muszę go nakręcić…
M.K.: Niestety, wzięli go i wywalili z baru. 5 rano zamykamy!!!...
H.G.: … i potem jak wstaliśmy rano, mówię do swojej żony, Ewy „Słuchaj muszę ci coś przeczytać, to  będzie mega film.” Biorę ten zeszyt i zaczynam czytać zastanawiając się czy ja jestem normalny.

Jesteśmy na Ogólnopolskim Festiwalu Filmów Amatorskich i Niezależnych. Jakie macie rady dla reżyserów bądź przyszłych reżyserów filmów amatorskich?
M.K.: Nie słuchajcie nikogo!
H.G.: Tak, to prawda. Nie słuchajcie nikogo! Jak macie coś w głowie to róbcie to, nawet gdy robicie to źle.
M.K.: Nie musicie się nikim inspirować, ale miejcie choć jeden autorytet.
H.G.: Jak coś chcecie zrobić, to zróbcie nawet gdy Wam powie trzydzieści osób „Nie róbcie tego!” to i tak to zróbcie. Wtedy dowiecie się sami czy warto było to robić czy też nie i potem to zrobicie lepiej. Dopóki Wam nie dadzą bańki. Jak Wam dadzą bańkę to możecie zacząć ich słuchać.

Co sądzicie o takich festiwalach jak, np. OFFELIADA?
M.K.:  Od dziesięciu  lat jeździmy na takie festiwale. Festiwale filmów niezależnych mają  swoją specyfikę - wszyscy twórcy filmów niezależnych mogą się spotkać. Czasami z takich spotkań wynikają fajne rzeczy. W odróżnieniu do tych większych festiwali, gdzie jest pełno gwiazd i przyjeżdżają i czekają tylko na bankiet.
H.G.: Te wszystkie festiwale mają to do siebie, ze ten film niezależny, offowy, amatorski, krótkometrażowy to jest dla niego jedyne życie, ponieważ on po roku jeśli nie zostanie gdzieś pokazany to potem umiera. Jeżeli twórca nie udostępni to potem nie ma tego filmu. Festiwale to jedyne miejsce, gdzie można takie filmy zobaczyć . Powinno być dużo takich festiwali!

J.H.: I tym optymistycznym akcentem kończymy naszą rozmowę. Dziękuję bardzo za udzielenie wywiadu.

H.G. i M.K.: My też bardzo dziękujemy!

Jagoda Haloszka
(CHECKOUT, Gniezno 07.11.2014)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz